piątek, 4 listopada 2011

Bicie zrujnowanego serca...

Angel w nocy nie mogła spać spokojnie ,gdyż ciągle miała w głowie tego cwaniaka z tamtejszej parkourowej szajki. Nie mogła o nim zapomnieć. Ten cudowny jego uśmiech i te błękitne oczy siedziały jej  ciągle pod ogromem niewidocznych myśli. Nie wiedziała nawet jak mu na imię. Bała się tego. Czuła, że będą z tego kłopoty. Miała rację. Rano jak zwykle zgrywała zbuntowaną nastolatkę uciekając przed rzeczywistością i sprawdzającym jej każdy krok ojcem.
Wyszła z domu zadziwiająco szybko i nie postrzeżenie ,zamykając cichutko drzwi. Postanowiła  pójść do parku. Myślała ,że spotka tam tego słynnego gostka marzeń. Usiadła na ławce ,wsłuchując się w muzykę płynącą w słuchawkach. Upłynęło parę minut zaczęła rozmyślać zamykając oczy.
Nagle coś ją przeraziło. Czuła jakby ktoś ją obserwował. Po chwili coś zaczęło ją łaskotać i skakać po niej. Jakby coś dużego i włochatego. Bała się otworzyć oczy. Gdy już to zrobiła ujrzała na swoich kolanach psiaka ogromnej masy i pięknej rasy, bernardyna.
Po chwili usłyszała głos dobiegający zza jej pleców.
-Nie masz się czego bać mała, to tylko Brutus. On leci na wszystko co piękne.
Spojrzała z nieśmiałością za siebie i zobaczyła tego że cwaniaka o którym tak myśli. Była w lekkim szoku. Jej ciało zaczęło się trząść jak kisiel wiśniowy ,który uwielbiała. Głos drżał, a ręce zaczęły się pocić. W końcu odparła po cichu.
-Piękny pies...
-A przepraszam nie przedstawiłem się, Neitan  jestem a Ty?
-Angel
-Widziałem Cię już tu kiedyś.
-A tak byłam , fajnie popatrzeć na was jak tu świrujecie pasjami.
-Może kiedyś wpadniesz to pogadamy dłużej, bo muszę już uciekać, szkoła i obowiązki wzywają.
-A no może i przyjdę kiedyś.
Spoglądnęła na zegarek i jej oczy wyglądały jak dwie płonące zapałki, popędziła w stronę szkoły.  Zdążyła
na szczęście, bo inaczej miała by już przechlapane.
Nie mogła i tak się na niczym skupić bo już wiedziała jak ma na imię łobuz, który utkwił jej w pamięci...a jej zrujnowane od bólu serce zaczęło bić coraz mocniej i głośniej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz